Menu główne

O pracy dla lokalnej społeczności Na przykładzie Fundacji AVE

(Zam: 29.10.2013 r., godz. 08.37)

Głównym gościem zaproszonym na Wyszkowskie Forum Organizacji Pozarządowych był Bartłomiej Włodkowski, założyciel i prezes Fundacji AVE z warszawskiej Białołęki. Opowiedział zebranym o swojej fundacji – jak i czemu doszło do jej założenia, w jaki sposób się rozwinęła, zgodnie z jakimi zasadami podejmowane są w niej działania. Przytaczamy poniżej najważniejsze fragmenty jego wypowiedzi z przekonaniem, że mogą się przydać wielu wyszkowskim społecznikom.

Fundacja AVE to organizacja pożytku publicznego, którą tworzą ludzie pozytywnie zakręceni ze społecznikowską pasją. Jej roczny budżet to 1,2 mln zł. Co roku podejmuje ponad 30 projektów lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich we współpracy z partnerami publicznymi, pozarządowymi i prywatnymi. Są to niekomercyjne projekty kulturalne, edukacyjne, wychowawcze, turystyczne, sportowe, historyczne i pomocowe. Główną ideą podejmowanych przez Fundację AVE działań jest twórcza animacja dzieci, młodzieży i seniorów. Najbardziej znanymi przedsięwzięciami realizowanymi przez fundację są: chóry dziecięcy, młodzieżowe, seniorów (Aveciątka, Avetki, Ave Man, Gold Old Ave), festiwal chórów i teatrów uniwersytetów trzeciego wieku (Juwenalia Trzeciego Wieku), Międzynarodowy Festiwal Garażowych Zespołów Rockowych „Dobre przesłanie”, dziesiątki spływów kajakowych (w tym ten szczególny związany z Powstaniem Warszawskim „Wisłą przez Miasto Nieujarzmione”) oraz pionierski w skali kraju lokalny, bezpłatny, miesięcznik „Aveciarz” adresowany do ludzi młodych i całkowicie przez nich tworzony (wydawany w nakładzie 20 tys. egz.).

Prezes Fundacji AVE został zaproszony na spotkanie przedstawicieli organizacji pozarządowych organizowane w Wyszkowie przez Fundację ROWER.COM na zakończenie realizacji 2-letniego projektu pn. „Wyszkowski Inkubator Pozarządowy” dofinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Na przykładzie swojej fundacji opowiedział o tym, na co warto zwrócić uwagę podejmując się pracy w organizacjach obywatelskich, zwanych też pozarządowymi (w skrócie NGO – od ich określenia w jęz. angielskim) lub organizacjami Trzeciego Sektora.

OD MAŁEGO PROJEKTU DO WIRTUALNEGO MUZEUM
Swego czasu Fundacja AVE podjęła się realizacji projektu pt. „Białołęka drewniana”. Służył on udokumentowaniu istniejących na Białołęce starych, drewnianych domów. Projekt poruszył lokalną społeczność. Okazało się, że mieszkańcy, zwłaszcza ci nowi, potrzebują korzeni, odniesienia do historii. Na Białołęce nie ma żadnego pałacu, dworu. Jest jeden kościół z XVI w. I zaledwie kilka innych murowanych historycznych pamiątek. Tędy przechodził front w czasie II wojny światowej i wszystko zostało zniszczone.
Fundacja AVE nie zatrzymała się na realizacji tego projektu. Zaczęli się do niej zgłaszać ludzie i opowiadać: „A ja pamiętam, że w tym domu była szkoła”. „Tam w czasie wojny były organizowane tajne komplety”. Dzięki nim dostrzeżono, że jest ogromna nisza i warto projekt kontynuować.
– To jest ogromnie ważne, by w trakcie realizacji projektu, gdzieś w połowie, przyjrzeć się, czy jest aktywna jakaś grupa ludzi (adresatów zadania). – tłumaczył Włodkowski. – Czy pojawił się ktoś nowy (czego nie przewidzieliśmy na początku). I zastanowić się, jak możemy ich zagospodarować, co dla nich i z nimi zrobić.

Przekleństwem Trzeciego Sektora jest takie „myślenie projektowe”. Mamy określone cele, musimy je zrealizować, dojść do pewnych rezultatów i na tym koniec: dziękuję, zrobiłem, do widzenia. A na finał jakaś fajna publikacja. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni ze względów budżetowych, żeby tak myśleć. Ale w takim długofalowym działaniu społecznym ważne jest, by w trakcie realizacji projektu pomyśleć zawczasu o tym, czy nie mamy jakiegoś potencjału, który warto wykorzystać na przyszłość.

Często, w niejednym projekcie Fundacji AVE rodziły się zupełnie nowe rzeczy. Pojawiali się nowi ludzie, którzy nieśli ze sobą coś niezwykłego, interesującego, inspirującego. Tak było w przypadku projektu polegającego na inwentaryzacji drewnianych domów (za 100 opisanych przez fundację domów ostało się do dziś 30, więc to pokazuje zmianę). Poszli w kierunku „Wirtualnego Muzeum Białołęki”, czyli stworzenia portalu, który pokazuje w sposób nowoczesny, „fleszowy” historię Białołęki, zwłaszcza pod kątem dzieci i młodzieży. Ten projekt ich przerósł, bo chcieli go zrobić w rok, ale tyle materiałów udało się im zebrać – które by pewnie zaginęły, uległy zapomnieniu, gdyby się ktoś tym nie zajął –że ich muzeum wciąż powstaje, wciąż dodają nowe materiały. By się o tym przekonać, można wejść na stronę www.beta.muzeumbialoleki.pl. Obecnie jest tam już opracowanych 20 wystaw tematycznych.

Zrealizowali następnie projekt poświęcony białołęckim kapliczkom. Odkryli dziesiątki kapliczek i wiele niesamowitych historii z nimi związanych. Wydali książkę. Obecnie organizują zajęcia dla młodszych dzieciaków z klas I–III o historii lokalnej. Okazało się, że nauczyciele bardzo chcą – mówiąc górnolotnie – zaszczepić w swoich wychowankach „miłość do małej ojczyzny”, ale nie mają materiałów. Owszem, została kiedyś wydana książka – zbiór wspomnień mieszkańców, ale to jest tekst za trudny dla dzieci. Dlatego fundacja zajęła się opracowywaniem cyklu interaktywnych zajęć, gier. Dzięki nim dzieci mogły odbywać przejażdżkę nieistniejącą już kolejką jabłonowską i udawać, że szmuglują wędlinę do miasta (jak to robiono w czasie okupacji zaopatrując mieszkańców stolicy w żywność). Albo szukać duchów cmentarza.

Z jednego bardzo prostego przedsięwzięcia wyniknęło kilka kolejnych. Ale mogłoby ich nie być, gdyby nie wychwycono potencjału i możliwości drzemiących w ludziach, z którymi pracowano – wszystkiego tego, co przyszło do osób realizujących projekt w sposób zupełnie niezaplanowany, niejako poza nim.

KAJAKI
Kajaki też przyszły do Fundacji AVE w sposób niespodziewany. To jest przykład, jak może działać „efekt mnożnikowy”, jeśli jesteśmy uważni, dostrzeżemy go i wykorzystamy. Pomysł na zajmowanie się kajakami pojawił się w chórze – przy okazji jednego z wyjazdów wakacyjnych. Chórzyści postanowili tam, że popływają sobie po Brdzie. Zachwycili się i pomyśleli, że tam, gdzie mieszkają, w Warszawie, warto by było to kontynuować. To było w czasie, gdy jeszcze nie powstała fundacja. Ale by organizować spływy, trzeba mieć uprawnionego przewodnika, a to kosztuje, a oni nie mieli pieniędzy. Zupełnie przypadkiem okazało się, że w chórze seniora, który prowadzi Bartłomiej Włodkowski, śpiewa – wtedy blisko 70-letnia – pani, która wprawdzie zakończyła już swoją kajakową karierę, ale ma wszystkie papiery, opłynęła kajakiem wiele rzek Europy i Świata. Nie zwlekając zagadnął ją: „pani Wando, popłyniemy z dzieciakami?”. W oczach iskry jej się zaświeciły i odpowiedziała: „Dobra, popłyniemy!”. I popłynęli. Zatopili kajak na tym pierwszym spływie. Ale się nie przerazili.

Pani Wanda Gołębiowska zaczęła przyprowadzać na spływy kolejnych seniorów – swoich znajomych, w tym ratowników, przewodników kajakowych. Zobaczyli, że w trakcie spływów dokonuje się rzecz niesamowita – zupełnie niezaplanowana, niewymyślona, jeśli chodzi o współpracę międzypokoleniową – porozumienie między seniorami a dzieciakami i młodzieżą. „Świat kajaków”, wspólnota przygody, pokonywanie różnych bystrzy, jazów, przeszkód na rzece – to wszystko stało się świetną przestrzenią do integracji, takiej autentycznej, zupełnie niewymuszonej. Przykład. Spontanicznie jeden z kajaków nazwany został „22 Lipca”. Dzieciaki zaczęły pytać, co to ten 22 lipca, nie ma wtedy żadnego święta w kalendarzu. Wtedy „wkroczyły” wyjaśnienia i opowieści seniorów. Co to za data, czym był PRL, komunizm, jak się wtedy żyło. Z tego wyrosło wiele rodzajów spływów kajakowych organizowanych w ramach fundacji – spływów integrujących pokolenia (np. „Super czad z dziadkiem w kajaku”), a także cały zespół ratowników-wolontariuszy. Bo teraz fundacja szkoli już młodzież, opłaca im kursy ratowników, a oni potem – już jako wolontariusze – prowadzą np. spływy dla niepełnosprawnych.

GDY BRAK BUDYNKU
Postępując w sposób podobny do opisanego powyżej, Fundacja AVE doprowadziła do powstania na Białołęce uniwersytetu dla dzieci, wydawania gazety „Aveciarz”, uruchomienia radia internetowego czy organizacji markowych już dziś festiwali, jak np. Juwenalia Trzeciego Wieku. Tego było jeszcze mało. Aveciarze zauważyli, że na Białołęce znaczna część mieszkańców odczuwa brak placówek animacji – czegoś na wzór domu kultury. Coraz głośniejsze i częstsze były skargi (które przedstawiciele Fundacji AVE wzmacniali), że ich nie ma, padały wciąż pytania, kiedy będą. Ale szybko zrozumieli, że ich powstanie jest sprawą odległą – z uwagi na małe możliwości finansowe lokalnego samorządu – a w zasadzie wręcz nierealną. Stąd pojawił się pomysł, żeby zrobić ten dom kultury w trochę innej formule, by dotrzeć z urozmaiconą ofertą koncertów, wystaw, spektakli blisko miejsca zamieszkania ludzi, którzy mają bardzo daleko do jedynego samorządowego ośrodka kultury i niezwykle trudno im do niego się dostać. Do tego celu udało się wykorzystać przestrzeń obok kościoła na zielonej Białołęce. Proboszcz tamtejszej parafii udostępnił kaplicę użytkowaną do celów sakralnych do czasu wybudowania nowego kościoła. Może ona pomieścić do 350 osób. Dzięki temu mógł ruszyć „Latający Dom Kultury”. I okazało się to przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Na koncerty, recitale, wystawy organizowane dla bardzo różnych grup wiekowych (repertuar i wykonawcy są dobierani i dla dzieci, i dla młodzieży, i dla dorosłych, i dla seniorów), przychodzi dziś nie ma mniej niż 250, 300 osób. A z uwagi na to, że większość imprez jest bezpłatna, trzeba zawczasu przygotowywać wejściówki. Bo chętnych jest więcej niż miejsc w kaplicy. Ten przykład dowodzi, że brak infrastruktury czy wsparcia ze strony instytucji nie jest przeszkodą, by zrobić coś wartościowego.

WYKORZYSTAĆ ZAPAŁ
Jednym z przedsięwzięć organizowanych na Białołęce przez Fundację AVE jest – już teraz międzynarodowy – Festiwal Garażowych Zespołów Rockowych „Dobre przesłanie”. Interesujące jest, jak to się zaczęło. Do Bartłomieja Włodkowskiego przyszła jedna z dziewcząt, która śpiewała w jego chórze. Powiedziała, że jest też wokalistką w kapeli rockowej, że zna wiele kapel, które nie mają gdzie się prezentować, a chciałyby wystąpić. Prosiła, by zrobić coś w tym kierunku. Dużo jest w Polsce różnych festiwali rockowych, ale ten organizowany przez Fundację AVE jest wyjątkowy – bo stara się pokazywać dobrą stronę rocka, wolną od używek. Rzecz jasna, nie oznacza to, że kapele śpiewają o ptaszkach i aniołkach. Zgadza się – często bardzo dosadnym językiem wyrażają złą kondycję świata.

Projekt narodził się z małego przedsięwzięcia festiwalowego. Tymczasem obecnie potrzebny jest plebiscyt internetowy, by wybrać kapele, które zaprezentują się w czasie dwóch dni koncertów. W tym roku wybrano 70 spośród 250 chętnych!

DETERMINACJA
Festiwale rockowe przeszły swoistą próbę i zmusiły zarząd fundacji, a zwłaszcza jej prezesa, do wykazania niebywałej determinacji. Dziewczyna, która wszystko zainicjowała – była duszą całego przedsięwzięcia (zarząd i pracownicy fundacji tylko jej pomagali organizacyjnie, zapewniając wolontariuszy, pomagając zdobyć fundusze) – przy którejś edycji, na dwa miesiące przez rozpoczęciem festiwalu poinformowała ich, że… nie da rady i się wycofuje. Bo mąż, dziecko, obowiązki zawodowe, rodzinne.
– Myśmy mieli rozgrzebane różne prace, zaangażowani byliśmy w realizację wielu projektów. A teraz jeszcze to… – wspominał Włodkowski. – I to było nieodosobnione zdarzenie w naszej fundacji. Że jakiś lider danego przedsięwzięcia w momencie kluczowym, w którym nie można już zawrócić, wycofać się, bo lokomotywa różnych działań już jest za bardzo rozpędzona, mówił nam „nie, nie dam rady”. I tutaj lider, który jest motorem napędowym całej organizacji, musi wziąć na siebie odpowiedzialność i wyrwać kilka nocy więcej, nierzadko kosztem swego życia rodzinnego doprowadzić rzecz do końca.

Fundacji AVE zdarzyło się tak w przypadku festiwalu rockowego. Festiwal się odbył mimo wycofania się inicjatorki przedsięwzięcia. Potem, przy kolejnych edycjach, już się inaczej zorganizowali, włączyli więcej osób i na spokojnie realizowali kolejne festiwale. Ale nauczka została. I Bartłomiej Włodkowski uczula na to teraz innych społeczników, osoby, które planują realizację jakichś przedsięwzięć.

NIEZALEŻNOŚĆ OD WŁADZY
Na koniec spotkania z wyszkowskimi społecznikami prezes Fundacji AVE podkreślił, że niezmiernie istotna jest niezależność organizacji pozarządowej od lokalnej polityki. Obserwował losy wielu organizacji, realizowanych przez nie projektów, które zbyt mocno utożsamiały się z rządzącymi wtedy ugrupowaniami, ze sprawującymi władzę. Gdy następowała zmiana władzy i przejmowała ją przeciwstawna partia, te organizacje i ich projekty były traktowane jako wrogie – przez pryzmat partii, z którymi się związały. Nie oznacza to, by organizacje nie podejmowały współpracy. Wręcz przeciwnie. Trzeba jak najściślej współpracować z samorządem – i finansowo, i programowo – ale nie wiązać się tylko z jedną partią, z jedną opcją polityczną. Bo to może zaszkodzić całej społecznej działalności organizacji.

Włodkowski kiedyś przez cztery lata był radnym. Z ramienia pozapartyjnego, lokalnego ugrupowania. Był wtedy młodym chłopakiem, miał 25 lat. Dzwonili do niego przedstawiciele różnych partii – i z PiS-u, i z „Lokalnej Gospodarności”, nawet z ugrupowań lewicowych – nakłaniali, by wszedł do ich frakcji w radzie dzielnicy. Pomyślał sobie, „fajnie, będzie można więcej zrobić”. Tak się stało, że jego frakcja weszła do opozycji w stosunku do burmistrza. I co się okazało? Że jakakolwiek krytyka burmistrza ze strony szefa Fundacji AVE, ba – nawet zwykła wypowiedź w trakcie posiedzeń rady w odniesieniu do decyzji burmistrza – odbierane były jako atak na niego. I automatycznie było to wiązane z fundacją. Bez znaczenia było, że fundacja prowadziła swoje działania niezależnie od aktywności politycznej Włodkowskiego…

– Marzy mi się, by przedstawiciele organizacji pozarządowych zasiadali w różnych radach – osiedlowych, spółdzielczych, gmin, powiatu – organach reprezentujących nas, obywateli – podkreślił Włodkowski. – Ale też mam taką gorzką refleksję, że często Trzeci Sektor jest wykorzystywany przez różnych polityków, lokalnych działaczy politycznych, różne grupy interesów, by się nim podeprzeć, w jakiś sposób się uwiarygodnić, a nie idzie za tym żadne autentyczne działanie.

Przyznał, że zna kilku społeczników, którzy postanowili spróbować swoich sił w organach władzy. Niestety, dość szybko się wypalali. Okazywało się, że dyscyplina partyjna, do której stosowania zostali zobowiązani, była dla nich czymś zupełnie niezrozumiałym. Dla nich liczyły się przede wszystkim jakość, efekt działań, dobro społeczności, a nie lojalność partyjna…

Oczywiście, Fundacja AVE współpracuje z samorządem, ale stara się tak kształtować te relacje, by się od niego nie uzależnić. Temat jest rzecz jasna szerszy i warto go podejmować w rozmowach, debacie publicznej – jakie jest miejsce organizacji pozarządowych w przestrzeni publicznej i w systemie sprawowania władzy.

FINANSOWANIE TRZECIEGO SEKTORA
Z pewnością organizacjom obywatelskim nie jest łatwo prowadzić w Polsce działalności społecznej z uwagi na niestabilne podstawy finansowania. Dla porównania w zachodniej Europie, czy Ameryce wsparcie instytucji rządowych i samorządowych dla Trzeciego Sektora jest znacznie większe i bardziej stabilne niż u nas. Zwłaszcza w okresie kryzysu w Polsce głośno było o tym, że organizacje pozarządowe tylko granty przerabiają, a powinny działać głównie (a może tylko) w oparciu o własny potencjał. W odczuciu Włodkowskiego, to nieprawda. W społeczeństwach lepiej rozwiniętych, o silnie osadzonej demokracji i tradycjach demokratycznych jest znacznie więcej form i źródeł wsparcia NGO, których w Polsce brak. Na przykład w Anglii są sklepy charytatywne. A w USA normalne jest, że co drugi obywatel wspiera co miesiąc jakąś organizację społeczną. A u nas? Fundacja AVE ma tylko dwie takie osoby. A przecież organizacje pozarządowe realizują zadania samorządu. I robią to niejednokrotnie znacznie taniej – dokładając do tego jeszcze wkład własny – i efektywniej.

RZETELNOŚĆ FINANSOWA I TRANSPARENTNOŚĆ PRZED SPOŁECZEŃSTWEM
Fundacja AVE jest organizacją pożytku publicznego. Zabiega o 1 proc. z podatku od osób fizycznych. W mijającym roku podzieliło się nim prawie 800 osób, a na konto fundacji wpłynęło niemal 71 tys. zł. Zebrana kwota rzecz jasna nie rzuca na kolana – są organizacje, które zbierają w ten sposób nawet 10 mln zł – tym niemniej dla fundacji z Białołęki jest to kwota znacząca, w istotny sposób zabezpieczająca ich budżet. Poza tym co roku odnotowywany jest przyrost funduszy z tego tytułu, z czego zarząd i sympatycy fundacji bardzo się cieszą, bo to oznacza, że kolejni ludzie chcą ich wspierać. Fundusze zbierane w ramach 1 proc. dodatkowo mobilizują fundację do tego, by bardzo skrupulatnie rozliczać się ze swojej działalności. Co roku wydawany jest raport, w którym prezentowane są wszystkie projekty. Jest on rozkładany w sklepach, przy kościołach, rozdawany na ulicach. Poza tym wydawany jest kalendarz, w którym prezentowane są zdjęcia z projektów realizowanych przez fundację. Wszystko w dużej mierze po to, by jak najwięcej osób wiedziało, co się dzieje z pieniędzmi przekazywanymi fundacji przez ludzi, co się dzieje z ich pieniędzmi. Im więcej przejrzystości, promocji działań Trzeciego Sektora, tym lepiej!

Zebrał i opracował: Artur Laskowski

Statystyka oglądalności strony

Strona oglądana: 1010 razy.

UNIA EUROPEJSKA

Baner Kapitał ludzki - Narodowa Strategia Spójności Fundacja rower.com Unia Europejska - Europejski Fundusz Społeczny

Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dane teleadresowe

SIĘ DZIEJE
Wyszkowski Inkubator Pozarządowy

ul. 1 Maja 23a/C, 07-200 Wyszków
e-mail: redakcja@siedzieje.org.pl
www: http://siedzieje.fundacjanadbugiem.pl

Kontakt:
Artur Laskowski, tel. 691-801-220
e-mail: artur@rower.com

Kierownik projektu:
Karol Kretkowski, tel. 603-943-596, karol@rower.com
Fundacja rower.com
ul. 1 Maja 23a/C, 07-200 Wyszków
http://fundacja.rower.com


Copyright

Projekt: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl