Kony 2012
(Zam: 27.06.2012 r., godz. 12.12)Prawdopodobnie większość z Was pamięta akcję informacyjną na temat zbrodniarza wojennego z Ugandy, który porywa i krzywdzi tysiące dzieci w tym regionie. Akcja była prowadzona w internecie za pomocą filmu będącego formą tzw Virala, którego oglądalność wyniosła 1000 milionów widzów podczas zaledwie pierwszego tygodnia.
Poniżej przedstawiamy video omawianego filmu na wypadek gdybyś nie znajdował się dotychczas wśród gigantycznej widowni tego obrazu.
Pierwsza fala krytyki i kontrowersji dotyczyła budżetu przedsięwzięcia. W przypadku amerykańskich organizacji pozarządowych budżet opiera się przede wszystkich na datkach i darczyńcach. Sukces zorganizowanej akcji przyciągnął uwagę wielu na koszty produkcji filmu a konkretnie na honoraria wypłacone jego twórcom. Reżyser filmu Jason Russel będący również w zarządzie fundacji przyjął honorarium wysokości osiemdziesięciu dziewięciu tysięcy dolarów. Podobne kwoty otrzymał drugi reżyser i producent filmu. Informacje na temat pojawiły się w Internecie stanowiąc podstawę do szyderstw i snucia teorii na temat rzekomych malwersacji.
Powierzchowne oskarżenia przyćmiły przesłanie filmu i nawet, jeżeli kwota dla twórców filmu wydaje się wysoka, to nie można jej oceniać bez kontekstu całości budżetu Invisible Children. Wypłata dla twórców filmów, w tym Russela nie przekroczyła 1% wydatków tej organizacji. Krytyka wobec wydawania środków przez organizacji humanitarne nie jest symetryczna , nie każda organizacja może się pochwalić tak spektakularnym sukcesem marketingowym , jaki odniósł film Kony 2012. Krytycznych uwag na przykład pod kątem Amnesty International jest bardzo mało, podczas gdy realizowane przez nich reklamówki pochłaniają znaczenie większe kwoty przy równocześnie mniejszej sile oddziaływania. Przykładowo film zrealizowany przez Amnesty International pochłania 4% budżetu i honoraria przekraczają dwieście tysięcy dolarów. Osobną kwestią jest to, ile zdolny reżyser czy producent jest w stanie zarobić w świecie komercyjnych przedsięwzięć tego typu. Gdyby był ukierunkowany an sukces finansowy prawdopodobnie realizowałby się w innym nurcie.
Fala krytyki na temat wydawania pieniędzy przez Invisible Children powoli cichła, głównie za sprawą faktu dużej przejrzystości tej organizacji, łatwego dostępu do wszystkich jej raportów finansowych. Ma to swoje odzwierciedlenie w wysokiej pozycji w rankingu Charity Navigator, w którym ma 3 gwiazdki na 4 możliwe. Wspomniany Amnesty International ma w tym rankingu 2 gwiazdki.
Wspominane zarzuty to nieodłączny koszt popularności w sieci. Bardziej interesująca była druga fala krytyki, która zainspirowała nawet najbardziej wpływowe media jak New York Times. Zorganizowany przez gazetę panel z udziałem różnych intelektualistów i znawców problematyki społecznej oraz afrykańskiej wskazał na rzeczywisty problem stojący za omawiana akcją Invisible Children. Emocjonalny przekaz, na którym bazuje film Kony 2012 wyraźnie polaryzuje w opinii wielu osób świat na złych czarnych i dobrych białych. Pokazany biały człowiek jest tym , który chce uczynić świat lepszym, typowy amerykański patos w połączeniu ze stereotypem, że Afryka biernie czeka na pomoc białych, którzy muszą jej nieść kaganek wiedzy i mądrości oburzyła afrykańskie organizacje i aktywistów. Polaryzacja dobry biały Amerykanin i zły Afrykańczyk ciemiężący niewykształconych i biednych obywateli swego kraju jest karygodnym uproszczeniem wpisującym się w nurt tzw White Savior Industrial Complex, co najprościej można ująć, jako kontynuację myśli kolonialnej. Brak partnerskiego podejścia do afrykańskich aktywistów, próby zrozumienia i pokazania złożoności natury fenomenu Armii Bożego Oporu bazującej na mieszańce plemiennych tradycji, fanatyzmu religijnego w tym chrześcijaństwa, okultyzmu, obrzędów plemiennych i najgorszych koszmarów przemocy wojennej. To są podstawy krytyki dla uproszczeń, skrótów i spłycenia problemu. Popularności filmu Kony 2012 sprzągł się w czasie powszechna dyskusją na temat mediów społecznościowych ich wpływu na politykę. Podstawą do tych rozmów jest fakt że na facebooku jest zarejestrowanych więcej ludzi niż wynosiła populacja naszego gatunku jeszcze 200 lat temu. Akcje tworzone wśród użytkowników tego medium mają bezpośrednie przełożenie na politykę. Niestety pociąga to za sobą zagrożenie, które jest udziałem akcji niesienia pomocy dzieciom uwikłanym w afrykańskie konflikty.
Kampanie społeczne tworzone w Internecie rozpowszechniane za pomocą stron takich jak Youtube czy facebook tworzą ułudę niesienia pomocy poprzez prosty mechanizm kliknięcia - podoba mi się, lubię to. Takie działania są zagrożeniem dla prawdziwych poczynaniach realizowanych w rzeczywistym świecie.
Twórcy akcji reklamowych tworzonych na potrzeby różnego typu pomocy społecznej czy choćby akcji związanych z ratowaniem środowiska próbują dotrzeć do największej liczby odbiorców, nieść informację i edukować. Nie możemy jednak na nich zrzucać odpowiedzialności za nasze reakcje i działania. Wśród setek tysięcy tych który kliknięciem rozwiążą problem sumienia i poczują się lepiej jako ci, którzy naprawiają świat, znajdzie się na pewno grupa takich, którzy świadomie zagłębią się w temat a może nawet wezmą aktywnie z udział w danej akcji.
Dagmara Matracka
Napisz komentarz
- Treść komentarza powinna być związana z tematem artykułu.
- Komentarze ukazują się dopiero po uzyskaniu akceptacji administratora.
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.