Foto Frontier – przedsiębiorcy z pasją
(Zam: 05.02.2012 r., godz. 20.00)Wejście do atelier fotograficznego jest skrzętnie ukryte pomiędzy widocznymi sklepami na drugim piętrze Galerii Wyszków. Wąskim korytarzem podąża się do wnętrza, które nie przypomina zakładów fotograficznych, jakie większość z nas miała okazję nieraz w swoim życiu odwiedzić. Studio Foto Frontier to miejsce z duszą, podobnie jak zdjęcia, które tu powstają. Swoją niezwykłość zawdzięcza dwóm pasjonatom: Indze Łukasiuk – właścicielce, wizażystce i stylistce oraz Łukaszowi Zyśkowi – fotografowi.
Łukasz Zyśk: Wszystko miało miejsce około 3 lata temu. Zaczęło się od pierwszego aparatu fotograficznego, który dostałem od mamy – był zwykły, prosty, kieszonkowy. Pierwszymi moimi zdjęciami były zachody słońca, w których zakochałem się nad naszym polskim morzem. Później postanowiłem rozwijać tę pasję. Drugi aparat – wymarzoną lustrzankę – kupiłem za wygraną z obstawiania meczy (śmiech). Zacząłem intensywniej fotografować. Pojawili się ludzie, którym mogłem robić zdjęcia, pierwsze modelki. Chcąc podzielić się tym, co tworzę, założyłem konto na portalu maxmodels i digart. Wszystkiego uczyłem się sam – moja największa szkoła to warsztat z aparatu (śmiech).
Ingo, Ty zajmujesz się wizażem i stylizacją – dyscyplinami, które otwierają szeroki wachlarz możliwości. Dlaczego postanowiłaś związać się właśnie z fotografią?
Inga Łukasiuk: Moja pasja pojawiła się całkiem niedawno, podobnie jak u Łukasza. Mogę o sobie powiedzieć, że jestem duszą artystyczną. Zanim skupiłam się na wizażu interesowałam się, np. malowaniem obrazów czy śpiewaniem. Moja przygoda z fotografią również zaczęła się na portalu maxmodels, gdzie zamieściłam zdjęcia koleżanek, którym robiłam makijaże okolicznościowe. Później, w ramach poszerzania portfolio, pomalowałam kilka modelek do różnych sesji.
To, że ja zajmuję się wizażem i stylizacją, czyli całą oprawą zdjęć sprawia, że fotograf nie musi się martwić o te rzeczy i może swobodnie skupić się na najlepszych kadrach, oświetleniu itd. Dzięki fotografowi ja mogę uwieczniać to, co tworzę na modelkach czy modelach, a dzięki mnie fotograf ma możliwość zrobienia lepszych zdjęć.
Żeby było śmieszniej, zanim skupiłam się na swoich pasjach, miałam podążać drogą zgodną z moim wykształceniem, czyli drogą księgowości. Ze względu na brak czasu związany z pracą i posiadaniem rodziny, nie miałam możliwości ukończenia jakichkolwiek kursów czy szkoleń, dlatego wszystkiego co umiem, podobnie jak Łukasz, nauczyłam się sama w praktyce.
Jak wobec tego doszło do współpracy między wami, co ostatecznie zaowocowało powstaniem studia Foto Frontier?
Ł.Z.: Poznaliśmy się na wcześniej wspomnianym portalu maxmodels. Na początku współpracowaliśmy z jeszcze jednym fotografem, który miał własne wyposażone w sprzęt studio fotograficzne, co znacznie ułatwiało nam pracę. Z racji, że świetnie dogadywaliśmy się we dwójkę, postanowiliśmy zacząć tworzyć w duecie.
I.Ł.: Zaczęły pojawiać się modelki chętne do współpracy. Robiliśmy zdjęcia za darmo, głównie w celu rozwijania swojego warsztatu. Nagle okazało się, że potencjalne klientki chętnie zapłaciłyby za nasze usługi.
Jakiś czas temu pojawiła się możliwość wykorzystania jednego z pomieszczeń w Galerii Wyszków. Przez pewien okres dumaliśmy z moim mężem nad pomysłem zagospodarowania tej przestrzeni. Na początku przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby to być studio fotograficzne, jednak wpadłam na ten pomysł dzięki szwagrowi, który stwierdził że w naszym centrum handlowym brakuje punktu wywoływania zdjęć. Przekonałam do tego pomysłu męża, a dzięki swojemu zapałowi udało mi się zdobyć dofinansowanie z jednego z funduszy oferowanych przez Unię Europejską. Zaproponowałam Łukaszowi współpracę i w sierpniu 2011 roku ruszyliśmy pełną parą.
Ł.Z.: Nasze założenie było takie, żeby stworzyć miejsce z połączenia pasji nas obojga. Miejsce, jakiego jeszcze w tym mieście nie było. Chcieliśmy wprowadzić na lokalny rynek coś nowego, świeżego. Samo słowo „frontier”, jakie wykorzystaliśmy w nazwie studia, znaczy w tłumaczeniu na polski „granica” – granica, którą my chcemy przekraczać.
Kiedy dostałem propozycję od Ingi, bez chwili wahania zostawiłem wszystko, co dotychczas działo się w moim życiu, po to, by móc rozwijać swoją pasję.
Skoro poruszyliśmy temat wyszkowskiego rynku fotograficznego, to co potencjalny klient może znaleźć u was, czego nie dostarczą mu inne zakłady fotograficzne? Czy w tak niewielkim mieście jest zapotrzebowanie na usługi, które oferujecie?
Ł.Z.: Przede wszystkim, stawiamy na nową jakość. Nasze zdjęcia różnią się znacznie od tych robionych w większości wyszkowskich zakładów fotograficznych. Przed otwarciem studia zbadaliśmy rynek i wiemy, że wielu mieszkańców Wyszkowa sięgało po usługi fotografów, np. warszawskich, zwłaszcza jeśli chodzi o reportaże ślubne. Do mojego życia w pewnym momencie zupełnie przypadkowo oprócz fotografii modelingowej wkroczyła fotografia ślubna. Na jednej z takich uroczystości zastępowałem, jako fotograf, mojego chorego wujka. Od tamtej pory mam do tej dziedziny dużą słabość ze względu na emocje, które towarzyszą tej szczególnej uroczystości. Oprócz fotografowania dzieci, jest to temat, który lubię najbardziej.
I.Ł.: Nasze zdjęcia wyróżniają się przede wszystkim poziomem warsztatowym i jakością, ale w chwili obecnej konkurujemy również na poziomie oferty. Przychodzący do nas klient może liczyć na wizaż, stylizację i profesjonalne zdjęcia, czyli kompleksową obsługę. W zakresie naszych usług mieszczą się, np. sesje studyjne, których większość zakładów nie realizuje w taki sposób, w jaki robimy to my. W naszym studiu mamy genialne warunki przestrzenne do robienia zdjęć nie tylko dorosłym, ale i dzieciom. Dyskrecja, możliwość ogrzania pomieszczenia, a nawet odtwarzanie odpowiedniej muzyki (np. kołysanek) pozwala rodzicom pragnącym uwiecznić swoje pociechy swobodnie je nakarmić, przebrać lub ukołysać do snu.
Ł.Z.: Jako jedyni w Wyszkowie mamy również możliwość wykonywania zdjęć przy świetle dziennym, co daje niesamowity efekt końcowy. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, na przykład z tego, że przy fotografowaniu noworodków nie można używać lamp, gdyż jest to szkodliwe dla wzroku maluchów.
To wszystko, o czym mówicie jest związane z realizowaniem waszej pasji, jednak oprócz tego, że robicie to, co kochacie, to sprawdzacie się na co dzień w roli przedsiębiorców. Z jakimi trudnościami, związanymi z prowadzeniem własnej firmy, musicie sobie radzić?
I.Ł.: Na początku były to głownie trudności finansowe, jednak dzięki „przelaniu” swojej pasji na innych (mam na myśli pracowników urzędu pracy) i przekonaniu ich do mojego pomysłu na biznes, udało mi się dostać dofinansowanie. To był duży kopniak i motywacja do dalszego działania. Potem zdobyliśmy lokal, a mój mąż, który pracuje w firmie budowlanej, pomógł nam doprowadzić go do stanu, w którym znajduje się obecnie. Następnie pozyskałam fotografa, czyli Łukasza, który dysponował własnym sprzętem, co było bardzo istotne na starcie.
Muszę wspomnieć, że dużą pomoc otrzymałam ze strony rodziców, a wsparcie przyjaciół dało mi siłę i umocniło w chęci osiągnięcia zamierzonego celu. Pojawiła się możliwość i postanowiłam ją wykorzystać. Stwierdziłam, że jeśli wszystko się uda i zacznie powoli rozkręcać, to w rzeczy, których nie mieliśmy na początku, będziemy inwestować w trakcie dalszej pracy. Nigdy nie otwiera się firmy, mając wszystko, co jest potrzebne do jej pełnego funkcjonowania. Tego się po prostu nie da zrobić.
W chwili obecnej zaczynamy działać coraz sprawniej. Na bieżąco dostajemy zlecenia, dzięki którym możemy zarobić na utrzymanie firmy i kolejne inwestycje.
Oprócz trudności finansowych pozostawała kwestia zrezygnowania z dotychczasowej pracy, ale te decyzje podjęliśmy bez chwili wahania i postawiliśmy wszystko na jedną kartę.
W związku z tym, że jesteście na początku swojej kariery, jakie macie marzenia zawodowe?
I.Ł.: Nasze marzenia już się zaczęły spełniać, ale możemy życzyć sobie tego, żeby mieć jak najwięcej pracy. Chcielibyśmy też zyskać uznanie wśród ludzi, bo nie ukrywamy, że bardzo cieszą nas pochlebne słowa i komentarze, które pojawiają się między innymi na fanpage’u studia na Facebooku. One najbardziej motywują nas do dalszej pracy.
Ł.Z.: Chcielibyśmy być coraz lepsi. Dla mnie wysoko postawioną poprzeczkę stanowi Marcus Bell – jeden ze światowej sławy fotografów ślubnych. Jego fotografie są magiczne. Jedno proste zdjęcie jego autorstwa może doprowadzić do łez. Do takiego poziomu dążę.
I.Ł.: Poza tym chcemy, aby miejsce, które stworzyliśmy się rozwijało. O studiu Foto Frontier nigdy nie mówimy „zakład” – zakład może być, ale pogrzebowy (śmiech). My pragnęliśmy stworzyć atelier, w którym każdego przychodzącego człowieka witać będzie sztuka. Nie chcemy kojarzyć się z chałturą, ale z artyzmem. W Foto Frontier realizujemy swoje pasje, kreujemy swoje dzieła, które tworzymy z głębi serca, z miłości do swoich zainteresowań. Chcemy, aby inni to dostrzegli.
Rozmawiała Monika Zacharska
Studio fotograficzne Foto Frontier Łukasz Zyśk |
Napisz komentarz
- Treść komentarza powinna być związana z tematem artykułu.
- Komentarze ukazują się dopiero po uzyskaniu akceptacji administratora.
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.