Koniec świata 2012
(Zam: 06.02.2012 r., godz. 22.00)Na ekranach polskich kin pojawił się film pt: Chciwość. Opowiada o sytuacji sprzed obecnego kryzysu na świecie. O jego samym początku. W zasadzie nie chodzi o kryzys. Choć on jest tu tematem, to tylko w głowach pracowników korporacji. Chodzi o coś o wiele głębszego. O refleksję nad kondycją współczesnego człowieka. Nie jest to zatem film o pieniądzu i biznesie, lecz o tym, czego wszyscy z nas zaczną doświadczać już wkrótce. O przewartościowaniu. O przebudzeniu.
Jest zatem refleksja. Ale dopiero w obliczu osobistej tragedii.
Oprócz wydarzeń i bezwzględnych posunięć ludzi wobec siebie wzajemnie, pojawia się kolejna dygresja. Nad ułudą świata materii i ułudą świata pieniądza. Jeden z bohaterów mówi:
- Czuję, jakbym był w śnie.
Na to drugi odpowiada:
- Właśnie się ze snu przebudziłeś.
Kryzys, który zapanował na świecie w tej chwili, jest kryzysem bardzo poważnym. Kończy erę „śnienia”. Erę przemysłową, która zaczęła się w połowie wieku XIX, a przekroczyła rubikon potrzeb człowieka. Bo gdy działała na rzecz poprawy egzystencji społeczeństw, była dobra. Lecz w pewnym momencie stała się jedynie realizowaniem zachcianek ludzkich, nie potrzeb. Żyjemy bowiem w czasie, gdzie potrzeba zastąpiona została chciwością. Słowo „chcę” jest w potocznym użyciu. I potocznym myśleniu. Energii „chcę” uczymy nasze dzieci od urodzenia. One tylko już chcą. I chcą brać. Chcą dostawać. Chcą posiadać. Chcą czuć komfort. Nauczono nas: jeśli się posiada, jest się kimś wartościowym.
Ale materia ma to do siebie, że się wypełnia. Jest skończona. Jej skończoność wypełnia ostatnie wolne przestrzenie tu na ziemi. I dlatego nastąpił kryzys. Kryzys wyznawanych od dziesiątek lat wartości. Wartości materialnych.
Ludzie śnią. O coraz lepszych, nowocześniejszych i szybszych sprzętach. O prestiżach, które mają powodować ukrycie ich niepewnego ego. O pieniądzach, które mają zapewnić szczęście, a go nie zapewniają. O docenieniu w grupie, które gwarantuje lepsze samopoczucie. Ale w grupie trwa walka o to, kto ma doceniać i na jakich zasadach. Czyli nadal rozgrywa się tzw. wartościowanie. I nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Jest po prostu snem tej grupy.
Kończy się ta era. Powoli, ale znacząco. „EE”- era ego. Umilić ten okres może głębokie wejrzenie w siebie. Bo, nie ma co ukrywać, będzie inaczej. Społeczeństwa będą przestrajać się na inne systemy pojmowania świata i pojmowania człowieka.
Nie jak niewolnika. Nie jak maszyny. Nie jak wyborcy. Jak człowieka. Humanistyczna wizja świata zacznie się odradzać. Stopniowo. Każdy poród jednak odbywa się w bólu. Ten również. Bo w naturze ludzkiej jest tęsknota za tym, co odchodzi. Za tym, co znany. A znamy świat nasz. W którym żyjemy. I który nas otacza. Świat siły materii i pieniądza.
Ostatnio poprosiłam osobę, z którą spotkałam się na gruncie zawodowym, o nie zwracanie się do mnie w języku korporacji.
Spojrzała na mnie zaskoczona i zapytała po chwili:
– Czyli jak mam mówić?
– Normalnie – odparłam.
Żyjmy normalnie. Prowadźmy rozmowy z ludźmi normalnie. Myślmy normalnie. Zwyczajnie. Po ludzku.
Daria Galant
Napisz komentarz
- Treść komentarza powinna być związana z tematem artykułu.
- Komentarze ukazują się dopiero po uzyskaniu akceptacji administratora.
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.