Ochrona środowiska a wykluczenie społeczne
(Zam: 31.10.2013 r., godz. 11.17)W ostatnich tygodniach w prasie można było znaleźć doniesienia na temat problemów ludności zamieszkującej Biebrzański i Magurski Park Narodowy. Problemy te wynikają z konfliktu między zachowawczą ochroną środowiska a aspiracjami ludzi do godnego i lepszego życia.
Oceny oddziaływania inwestycji na środowisko domagają się ekolodzy, miłośnicy Carskiej Drogi, bytujących tam łosi, organizatorzy turystyki nad Biebrzą. W internecie zbierają podpisy pod petycją do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. „Carska to nasz dom – zdecydują o naszym losie. Pomóż mi pozostać sobą, kameralną, klimatyczną drogą, gościnną dla ludzi i zwierząt. Podpisz petycję! (Carska Droga)” – zachęcają przeciwnicy remontu. Do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska piszą, że Carska to „droga o wyjątkowej wrażliwości przyrodniczej i turystycznej”, a pokrycie jej nowym asfaltem zwiększy ilość pojazdów, przez co ucierpią zwierzęta.
„Przeciw Petycji. Carska musi być naprawiona”, „Nie dajmy się zwariować. Pomyślcie, czy da się dalej żyć, kiedy z roku na rok Carska wygląda coraz gorzej? Już teraz jest w opłakanym stanie. (...) Nie dajmy się zwariować i porwać w »ekowalnięty« szał. Pomóżcie nam naprawić Carską!” – argumentują popierający remont. Hasła jednych i drugich zamieszczane są na portalu społecznościowym, na którym trwa dyskusja na ten temat.
Starostwo tłumaczy, że lokalna społeczność domaga się remontu carskiej trasy, by móc bezpiecznie jeździć do domów. Dodaje, że remont to nie przebudowa, ani modernizacja, bo obejmie tylko uzupełnianie nawierzchni, droga nie będzie poszerzana. Dodaje, że remont nie wymaga przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko.
Na zlecenie Biebrzańskiego Parku Narodowego powstał raport na temat przekraczania Carskiej Drogi przez łosie. Z przeprowadzonego monitoringu wynika, że liczba przekroczeń zwierząt przez Carską sięga kilkudziesięciu tysięcy. Łosie bardzo lubią tereny wokół drogi, co wynika z atrakcyjności strefy ekotonowej. Często bytują w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Droga rozdzielająca siedliska parku stanowi atrakcyjne miejsce styku tych siedlisk (ekoton) dla różnych gatunków. W okolicznych zaroślach gnieździ się wiele ptaków. Droga stanowi bowiem doskonałe miejsce do polowań na bezkręgowce, które często są zwabiane w pułapkę termiczną, jaką jest asfaltowa nawierzchnia. Z tego samego powodu z nawierzchni drogi korzystają zmiennocieplne kręgowce. Remont nawierzchni umożliwi szybką jazdę samochodem. Dynamicznie poruszające się pojazdy będą śmiertelnym zagrożeniem dla wszystkich zwierząt żyjących wokół drogi. Nie tylko małych zwierząt bytujących na nawierzchni, lecz także ptaków i dużych zwierząt takich jak łosie. Remont nawierzchni według założeń inwestora nie pociąga za sobą zabezpieczeń przed wchodzeniem na drogę małych zwierząt ani wykonania przepustów pod drogą. Nie przewiduje również inteligentnego ostrzegania kierowców przed zwierzętami przemieszczającymi się wokół drogi. Inwestycja w proponowanej formule będzie stanowiła zagrożenie dla bioróżnorodności.
Remont ma być zrealizowany za pieniądze unijne, starostwo musi wyłożyć ok. 13 proc. wartości inwestycji. Przejazd tą drogą nie jest jedyną ani niezbędną formą komunikacji dla mieszkańców Osowca czy Strękowej Góry. Niestety nie ma formy dialogu pomiędzy przeciwnikami a zwolennikami remontu, daleko też do wypracowania zrównoważonej koncepcji bądź alternatywy możliwej do zaakceptowania przez mieszkańców.
Mieszkańcy żyjący w enklawach parków narodowych czują się wykluczeni. Nie bez powodu. Ich aspiracje są ograniczone nadrzędnymi celami ochrony przyrody. Stają się niejako elementami parku, swoistym skansenem bez możliwości rozbudowy czy modernizacji istniejącej infrastruktury. Parki narodowe i inne obszarowe formy ochrony przyrody powstały w regionach zacofanych, w których zachowały się ekosystemy z małym wpływem działalności człowieka. Naznaczone tradycyjnym modelem rolnictwa. Aktualnie gminy takie mają dużą szansę na poprawę życia społeczności dzięki dofinansowaniu z Unii Europejskiej.
Problemem jest jednak dojmujące, klasyczne spojrzenie ekonomiczne na takie projekty. Wskaźniki ekonomiczne determinują każdy element naszego życia. Niestety, mimo ich dominującego znaczenia, dopiero uczymy się, jaka jest „istota wartości”, rozszerzając pojęcie „kapitału”, tak aby objęło zjawiska takie jak kapitał ludzki, społeczny i przyrodniczy. Od sformułowania Adama Smitha minęło ponad 200 lat, mimo to wyodrębnianie tych „kapitałów”, poszukiwanie możliwości ich rozwoju i ochrony dopiero trwają. Wciąż poszukujemy drogi w kierunku zrównoważonego rozwoju. Wciąż także usiłujemy odkryć „wartość przyrody”. Natura na co dzień dostarcza nam wielu wartości, a jednak zwykle omija rynki, nie podlega wycenie i unika oszacowań. Ten brak wyceny, jak się okazuje, jest główną przyczyną widocznej degradacji ekosystemów i utraty różnorodności biologicznej. Nawiązując do Adama Smitha, warto zastanowić się nad jego fundamentalną myślą, że nie wszystko, co jest bardzo użyteczne, ma wysoką cenę (na przykład woda), a jednocześnie nie wszystko, co niezwykle cenne, ma dużą wartość użytkową (na przykład diamenty).Ten przykład pokazuje podstawowe wyzwania edukacyjne, przed którymi stoi dzisiejsze społeczeństwo.
W Magurskim Parku Narodowym okoliczni mieszkańcy nie mogą eksploatować lasów. Plan ochrony parku zredukował możliwość pozyskania drewna opałowego. Dlatego mieszkańcy sięgają po węgiel, którego spalanie nie jest korzystne dla środowiska. Przynajmniej tyle głosiły informacje zawarte w prasie. Niestety nikt nie przedstawił programu scalającego postulaty mieszkańców i koncepcję ochrony środowiska, nie podkreślił wartość bioróżnorodności w tym regionie i nie przedstawił danych im przez demokrację możliwości na budowę nowych rozwiązań.
Brak obecnie pomostowych programów pozwalających łączyć obydwa kluczowe dla takich regionów zagadnienia – rozwój ekonomiczny i zachowanie unikalnej bioróżnorodności. Różnorodność biologiczna odzwierciedla bogactwo naturalne Ziemi, a także stanowi podstawę życia i dobrobytu całej ludzkości. Niestety obecnie bioróżnorodność zanika na całym świecie w zastraszającym tempie. Uderzającym aspektem konsekwencji utraty różnorodności biologicznej jest jej nieproporcjonalny, a jednocześnie nieuwzględniany wpływ na ubogich. Najbardziej od niej uzależnione są regiony biedne, niezindustrializowane, bazujące na tradycyjnym modelu rolnictwa i minimalnym wpływie na wskaźniki makroekonomiczne. To właśnie rolnicy uprawiający ziemię na własne potrzeby, rybacy i ubogie tradycyjne społeczności wiejskie narażone są na największe ryzyko wynikające z degradacji środowiska. Przewiduje się, że do 2050 r. nastąpi utrata blisko 40 proc. ekstensywnie użytkowanych gruntów rolnych. Są one równocześnie niezbędne do zachowania puli genowej gatunków kluczowych.
Zatrzymanie utraty różnorodności biologicznej do 2020 r., zgodnie z dyskutowaną nową strategią UE, nie może się powieść bez dalszych działań i znacznych wyrzeczeń. Obowiązujące wymogi ochrony zasobów przyrodniczych oznaczają utrudnienia dla mieszkańców takich regionów. Rośnie zatem niebezpieczeństwo dalszego wykluczenia kolejnych pokoleń i straty kapitału ludzkiego w tych regionach. Będą bowiem musieli ponieść koszty respektowania standardów ochronnych, utratę potencjalnych dochodów. Optymalizacja tych wyrzeczeń to odpowiedni dobór typu gospodarki adekwatny do lokalnych możliwości środowiskowych oraz wsparcie ze strony Unii, która korzysta na zachowaniu terenów o wyjątkowej bioróżnorodności. Polska jest zaliczana do grupy krajów europejskich o największym wskaźniku różnorodności biologicznej. Wymienione wcześniej regiony stanowią z kolei obszary o największym wskaźniku bioróżnorodności w Polsce. Przekładając to na nowoczesne pojmowanie kapitału, stanowią one praktycznie bezcenny rezerwuar przyrodniczy na terenie UE, którego funkcjonowanie obciąża bezpośrednio niewielkie społeczności. W tym miejscu można spróbować porównać rozwiązania wypracowane na potrzeby rozliczania emisji i pochłaniania gazów cieplarnianych. W ramach tych rozwiązań, będących konsekwencją realizacji protokołu z Kioto, kluczowe są procedury dla sektora LULUCF (land use, land use change and forestry), czyli sektora użytkowania ziemi, zmian w użytkowaniu ziemi oraz leśnictwa. Przykładem zmiany sposobu użytkowania ziemi jest przekształcenie gruntów ornych na trwałe użytki zielone (łąki i pastwiska) lub wprowadzenie roślinności na tereny zdegradowane. Efektem jest wówczas zwiększenie akumulacji węgla w glebie. Te wartości są przeliczane na pieniądze. W przyjętym postępowaniu odwołano się do zasady „dodatkowości” (additionality), zgodnie z którą prowadzone w ramach LULUCF działania powinny wykraczać poza zakres rutynowej praktyki gospodarczej (tzn. business as usual).
Warta podkreślenia jest też zasada mówiąca o uwzględnieniu w podejmowanych działaniach potrzeb ochrony różnorodności biologicznej i zrównoważonego użytkowania zasobów naturalnych. Do wyliczenia krajowego poziomu odniesienia obiegu węgla wykorzystuje się dane charakteryzujące gospodarkę leśną, w tym m.in. takie cechy, jak: wielkość zasobów leśnych (zasobność i powierzchnia lasów), struktura wiekowa drzewostanów, roczny przyrost masy drzewnej na pniu, prognozowana wielkość pozyskania drewna itp., przy czym każdy kraj określa poziom odniesienia według własnej metodologii. Rozliczanie emisji i pochłaniania polega więc na przyrównywaniu corocznego bilansu emisji i pochłaniania do wyznaczonego poziomu odniesienia. Wynikiem końcowym będzie wielkość pochłaniania (lub emisji) z gospodarki leśnej, jaką kraj osiągnął w danym roku. Jeśli wyliczona dla danego roku rzeczywista wielkość pochłaniania przekroczy wartość poziomu odniesienia, oznaczać to będzie, że prowadzona gospodarka leśna aktywnie przyczynia się do zwiększania pochłaniania węgla. Taka nadwyżka (w granicach przyznanego limitu) będzie mogła zostać wykorzystana w ogólnym bilansie węgla i tym samym służyć do wypełnienia krajowych zobowiązań redukcyjnych.
Jak widać rozwiązanie jest dość precyzyjne. Podobne, precyzyjne rozwiązania bazujące na indeksach bioróżnorodności trzeba będzie przygotować dla obszarów szczególnie cennych przyrodniczo. Aktualny trend intensywnego dbania o poziom emisji gazów cieplarnianych wynikający ze zmian klimatu jest zaledwie zapowiedzią czekających nas dramatycznych decyzji w związku z zanikaniem bioróżnorodności. Konieczność zachowania różnorodności przyrodniczej nie może stać w sprzeczności z oczekiwaniami ludności zamieszkującej tereny podlegające ochronie. Bez wsparcia lokalnych społeczności dla idei ochrony, działania ochronne nie mają szans powodzenia. Tereny takie powinny być subwencjonowane na precyzyjnych zasadach. Teraz jest czas na konkretne propozycje i dyskusję. Aktualnie jej nie ma. Podział na przeciwników i zwolenników ochrony środowiska przebiega według definicji sprzed 200 lat. Zdajemy się nie zauważać kapitału, który utrzymujemy i który wymaga inwestycji ponadregionalnych.
Dagmara Chłopicka