Dowody w sprawie nadzwyczajnej
(Zam: 06.10.2013 r., godz. 09.22)Niedawno dostałam w prezencie od kolegi aktora książkę, do której zakupu przymierzałam się od pewnego czasu. Słyszałam o niej i bardzo chciałam ją przeczytać. Ale ciągle do księgarni, nawet internetowej, było mi nie po drodze w natłoku wrześniowych zajęć. Mój drogi przyjaciel był szybszy od mojej wyprawy do księgarni. Pewnego dnia po prostu przyszedł do mnie pocztą „Dowód”.
Sceptyczny naukowiec i specjalista, niewierzący za bardzo w istnienie tzw. życia po śmierci, znalazł się po drugiej stronie życia, a raczej w świecie „wyższym”. Tam poznał wiedzę, z którą powrócił „niżej”, czyli na ziemię do swojego ciała i postanowił się nią podzielić za pomocą tej publikacji.
Podczas lektury autor ciągle podkreśla, jak ustosunkowywał się do życia po śmierci przed śpiączką i jak po niej. Był jak najbardziej sceptyczny i – jak określa – o umieraniu i „tamtym świecie” myślał jak typowy lekarz. Wszystko to halucynacje mózgu. A że jest jednym z najznakomitszych specjalistów od mózgu na świecie, miał prawo sądzić, że o stanach ludzkiego mózgu wie prawie wszystko. Prawie wszystko, bo nikt wszystkiego nie wie, tym bardziej w tak tajemniczej materii, jaką jest mózg człowieka.
Z podróży w inne wymiary przyniósł wiedzę: człowiek jest bezpieczny, bo otoczony miłością i zrozumieniem Stwórcy. I jego zadaniem na ziemi, która nie jest oazą spokoju, jest dążenie do odczuwania tej miłości i wyrażania jej w swoim postępowaniu.
Nie chodzi tu oczywiście o udawanie, tzw. świętoszkowatą obłudę w zachowaniu. Wcale nie chodzi tu o zewnętrzne formy zachowania, zwane pozami. One nie mają znaczenia. Liczy się to, co człowiek odczuwa. A my – zdaniem autora – powinniśmy zmierzać ku spokojnemu i dobremu odczuwaniu siebie i innych. Nie ważne, co dzieje się dokoła. Bo – jak twierdzi autor – na ziemi nie dzieje się dobrze z różnych względów i jest ona polem doświadczania swojego człowieczeństwa, pomimo trudnych okoliczności. Taki właśnie egzystencjalny wymiar ma ziemia we wszechświecie. Lecz okazuje się, że nie to jest ważne, jak ciężkie może być życie. Ważne są relacje między ludźmi, odczuwanie miłości i jedności z drugim człowiekiem i przyrodą. To wszystko wyraża miłość do Boga – mówi znany neurochirurg, który przez całą lekturę podkreśla, że przed śpiączką był sceptyczny i uprzejmie pobłażliwy na opowieści „z tamtego wymiaru”, o których mówili mu pacjenci. Podejrzliwie podchodził również do wszelkich książek typu „życie po życiu”, których – jak podkreśla – z przyczyn swojego zawodu i swojego stosunku do tych spraw – nie czytał.
Okazuje się jednak, że nasze ziemskie życie jest drogą, którą powinno się przechodzić jak najbardziej świadomie. Wszystko inne jest ułudą, oprócz uczucia miłości. Materialne aspekty życia, kariery, wszelakie tzw. problemy doczesne – to w sumie nieistotne elementy, którym współczesny człowiek poświęca zbyt wiele czasu i swojego życia, czyniąc je tym samym najważniejszymi. Tymczasem prawdziwym znaczeniem w życiu człowieka – są emocje. I to te pozytywne. One bowiem pozwalają „dotknąć” nieba tu na ziemi i przejść tę ważną przemianę: od materializmu po dobrze pojętą duchowość. Duchowość, której nie powinno się mylić z nawiedzeniem i sztuczną lub szaloną egzaltacją. Należy pamiętać, że prawdziwe uczucia są łatwe, bo nic nie udają. I nie trzeba ich „kreować”. Po prostu należy je odczuwać. Nie mieć złych intencji, jako napędowej siły życia. Kreowanie – tak modne i popularne ostatnimi czasy – to wytwarzanie sztucznych światów ułudy i iluzji. Ile trzeba się namęczyć, by tę iluzję utrzymać w mocy – wie ten, kto większość życia stara się być kimś, kim tak naprawdę nie jest. Spowił nas szalony pęd pieniądza, któremu większość się poddaje, bo takie przez ostatnie lata wytworzyły się wzorce. Pośpiech, wzajemny brak zrozumienia, niechęć, ocena przez pryzmat pozycji i pieniądza. Ale to wszystko – jak pisze Eben Alexander – nie jest ważne. Nie jest nawet warte uwagi. Po prostu trzeba żyć zgodnie z tym, co nam bliskie: z drugim człowiekiem.
Daria Galant