Wolność to odpowiedzialność
(Zam: 22.04.2013 r., godz. 13.16)Szwajcarski model bezpośredniej demokracji po raz kolejny udowodnił swoją skuteczność. Szwajcarzy zdecydowali w referendum, by akcjonariusze kontrolowali poczynania i wynagrodzenia zarządów spółek.
Od czasu kryzysu z 2008 roku, przez wszystkie państwa nim dotknięte przechodzi fala protestów obywateli przeciw bezkarności finansowych elit i menadżerów. Decyzje tych ostatnich mają bezpośredni wpływ na życie tysięcy osób, które zaufało ich opinii lub jest od nich uzależnionych jako pracownicy. Taką odpowiedzialność kadry zarządzającej mają wynagradzać bardzo wysokie zarobki. Wydarzenia z 2008 roku i ich konsekwencje pokazały jednak, że management nie jest odpowiedzialny ani lojalny wobec ufających im ludzi. Wbrew ogólnej sytuacji na rynku i ich częstych, błędnych decyzji, narażających zarówno poszczególne sektory rynku, jak i sytuację finansową tysięcy osób, wynagrodzenia menadżerskie są abstrakcyjnie wysokie. Sięgają milionów euro w skali roku i nie są tożsame ani z jakością wykonywanej przez nich pracy, ani ogólną sytuacją gospodarczą, z którą muszą borykać się przeciętni obywatele.
Pikiety „ruchu oburzonych” nie zmieniły tego stanu rzeczy, bankrutujący sektor finansowy zmuszał rządy poszczególnych państw do dotacji i ratowania swoich firm wbrew wolnorynkowym regułom. Kadry tych firm odprawiano, wypłacając wynagrodzenia rekordowej wysokości. Skuteczny w walce z tą patologią współczesnego świata okazał się szwajcarski system demokratyczny.
Senator narodowo-konserwatywnej Szwajcarskiej Partii Ludowej (Schweizerische Volkspartei) Thomas Minder zaproponował ograniczenia w wypłacaniu przez firmy gigantycznych odpraw dla swoich dyrektorów. Bezpośrednią przyczyną inicjatywy senatora była odprawa dla dyrektora szwajcarskiej firmy Novartis. Daniel Vaselli, były absolwent Harvardu, a wcześniej aktywista organizacji marksistowskiej Cercle Gracchus, w czasie pracy w zarządzie potężnego koncernu szybko rozstał się z lewicowymi poglądami. Wyleczyły go z nich wielomilionowe zarobki, które miał zwieńczyć czek na 70 milionów euro, będący odprawą wypłaconą w związku ze zwolnieniem zajmowanego stanowiska. Upublicznienie wysokości odprawy uruchomiło społeczną dyskusję. Z inicjatywy senatora zorganizowano referendum, Szwajcarzy poparli w nim zmiany, które umożliwią kontrolowanie wysokich pensji, nagród i odpraw dla menadżerów dużych spółek. Za zmianami opowiedziało się 68% głosujących. Taki odzew społeczny jest szczególnie znaczący, gdy weźmie się pod uwagę konserwatywno-liberalne poglądy Szwajcarów.
Przegłosowane prawo daje akcjonariuszom spółek możliwość zablokowania wysokich wynagrodzeń, nagród i odpraw dla pracowników wyższego szczebla. Za złamanie przepisów, grozić będą wysokie grzywny, nawet do trzech lat więzienia.
Thomas Minder wyszedł tym samym naprzeciw oczekiwaniom społeczeństwa, które w czasie kryzysu finansowego, musiało dołożyć się do ratowania banków, zaś w tym samym czasie, pensje menadżerów i szefów banków utrzymywały się na wysokim poziomie. Obliczono, że średnie wynagrodzenie szefów największych szwajcarskich firm, wynosiło w 2011 roku ponad 8 milionów euro. Kroplą, która przepełniła czarę goryczy była właśnie informacja o wynagrodzeniu dla odchodzącego prezesa Novartisa. Wróciły pytania co takiego robi menedżer, że zarabia 100–500 razy więcej niż najmniej zarabiający pracownik w firmie? Czy rzeczywiście takie różnice odzwierciedlają ich wkład w sukces firmy? Czy dodatkowe miliony w wynagrodzeniu dla managementu przekładają się na lepsze zarządzanie?
Można usłyszeć opinie, że państwo nie powinno się wtrącać do wewnętrznych spraw firm. Co się jednak stało i jakie argumenty przeważyły, że oparta na liberalnych poglądach demokracja szwajcarska zweryfikowała wydawałoby się podstawowe prawo wolnego rynku?
Otóż debata poprzedzająca referendum, a także doświadczenia ostatnich lat wykazały, że wynagrodzenia menadżerów są sprzeczne z zasadami wolnego rynku i budzą głęboką, społeczną frustrację. Niezadowolenie społeczne ma zagwarantowane w demokracji prawo do swojej manifestacji i w efekcie powstającej debaty do wpływu na legislację. Wynagrodzenia dla kadry zarządzające były wypłacane bez względu na to w jakiej kondycji znajdowała się firma. Jednym ze świeższych przykładów, może być Carsten Kengeter, były szef inwestycyjnej części banku UBS. W ciągu pięciu lat zarobił prawie 40 mln franków (ok. 135 mln zł), mimo że w tym czasie bank ten uczestniczył w manipulacjach wskaźnikiem Libor, a wcześniej wykazał się brakiem dostatecznego nadzoru nad poczynaniami jednego ze swoich maklerów.
Menadżerowie nie partycypują w stratach swojego przedsiębiorstwa, nie oddają swoich wynagrodzeń, jeśli ich firmie nie wiedzie się najlepiej. Wręcz przeciwnie podczas, gdy przedsiębiorstwa, którymi zarządzają tracą na wartości, wypłacają sobie kolejne premie. Teoretycznie w najważniejszych dla spółki sprawach, także związanych z wynagrodzeniami, ostatnie zdanie należy do akcjonariuszy. Jednak w praktyce wielu z nich nie sprawuje nadzoru, zdają się w tym na rady nadzorcze. Na skład rad nadzorczych z kolei często znaczny wpływ ma zarząd, zwłaszcza jeśli prezes sprawuje swoją funkcję przez długi czas. W tej sytuacji trudno się dziwić, że rady zgadzają się na coraz wyższe uposażenia dla kierownictwa firm. Wprowadzone w Szwajcarii regulacje zabraniają przekazywania głosów, ma to wzmocnić akcjonariuszy, którzy aktywnie angażują się w nadzorowanie zarządu. Ponadto coroczne wybieranie rady nadzorczej wzmocni kontrolę, jaką mają nad nią akcjonariusze i polepszy jej pracę.
Debata poprzedzająca referendum i samo głosowanie pokazały solidne podstawy tradycyjnej demokracji szwajcarskiej, której fundamentalną zasadą jest to, że suwerenem jest obywatel i to właśnie on podejmuje „ostateczną” decyzję. W związku z tym co trzy miesiące, obok referendów gminnych i kantonalnych odbywa się referendum ogólnokrajowe. Średnio zadawane są dwa do czterech pytań, a ich wynik jest wiążący. Jeśli parlament dokonuje zmian w konstytucji lub podpisuje ważne międzynarodowe umowy, to referendum musi się odbyć. Aby zwołać referendum z inicjatywy obywateli wystarczy zebrać 100 tys. podpisów (ok. 2 proc. uprawnionych do głosowania) w półtora roku. Taka właśnie sytuacja nastąpiła w przypadku omawianej inicjatywy.
Należy pamiętać, że podjęta przez Szwajcarów decyzja to narzędzie dla akcjonariuszy. To na nich, a nie na aparacie państwowym spoczywa odpowiedzialność, by kontrolować poczynania i wynagrodzenia zarządów. I to jest kolejny przejaw przejrzystego mechanizmu demokratycznego, by politykę odsunąć od biznesu i skoncentrować na realizacji woli obywateli.
Praktycznie natychmiast po wynikach referendum dyskusja na temat wynagrodzeń rozgorzała we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Szczególnie gorąca jest w Niemczech, gdzie w ciągu ostatnich 25 lat wynagrodzenia menadżerów wzrosły o ponad 700%. Wypowiedź kanclerz Merkel wskazuje jednak, że Niemcy nie wykonają decyzji w zakresie wynagrodzeń bez współpracy z pozostałymi krajami Unii. Stawką jest ryzyko, że przegłosowanie przez niemiecki parlament stosownej ustawy może spowodować odpływ kadry do innych krajów.
Szybko się okazało, że Komisja Europejska rzeczywiście zajmie się tym problemem i przed końcem roku ma zaproponować nowe przepisy UE wymagające, by w sprawie wynagrodzeń dla menadżerów obowiązkowo głosowali akcjonariusze firm. Ma to zwiększyć przejrzystość ustalania płac najwyższej kadry. To de facto kopia rozwiązania popartego w szwajcarskim referendum.
Rzecznik Komisji Europejskiej ds. rynku wewnętrznego Stefan De Rynck skomentował wynik szwajcarskiego głosowania: „Odnotowaliśmy to ważne głosowanie w Szwajcarii, a jego rezultat jest jasny. Możemy mieć tylko nadzieję, że inni legislatorzy na świecie pójdą tym śladem. Akcjonariusze spółek powinni brać więcej odpowiedzialności za wynagrodzenia, będziemy więc budować (propozycję legislacyjną) na bazie obowiązkowego głosowania (akcjonariuszy w sprawie wynagrodzeń menadżerów), co jest pomysłem, który został przyjęty w Szwajcarii”. Jego zdaniem, takie obowiązkowe głosowanie akcjonariuszy zwiększy przejrzystość ustalania pensji, zwłaszcza menadżerów najwyższego szczebla. De Rynck przypomniał, że w grudniu Komisja Europejska przyjęła plan unowocześnienia zarządzania korporacyjnego w UE. Już w tym planie wskazano, że przed końcem roku Komisja wysunie propozycję legislacyjną w sprawie ustalania wynagrodzeń menadżerów. Rzecznik przypomniał również, że we wtorek unijni ministrowie finansów mają zatwierdzić wstępne porozumienie z Parlamentem Europejskim w sprawie dyrektywy CRD IV o wzmocnionych wymogach kapitałowych dla banków. Przewiduje ona ograniczenia dodatkowych wypłat dla bankowców do wysokości pensji, a za zgodą udziałowców do dwukrotności pensji.
Wypowiedź rzecznika ma teoretycznie wskazać na aktualne prace Komisji Europejskiej prowadzone równolegle do potrzeb społecznych wyrażonych w szwajcarskim referendum i widoczne w setkach demonstracji w większości europejskich miast, które zmagają się z aktualnym kryzysem gospodarczym. Faktycznie jednak tylko tradycyjny model demokracji, oparty na znaczeniu każdego obywatela i jego pełnej odpowiedzialności za swoje państwo, jest gwarantem przeciwdziałania wszelkim nadużyciom systemu.
Dagmara Chłopicka
Pikiety „ruchu oburzonych” nie zmieniły tego stanu rzeczy, bankrutujący sektor finansowy zmuszał rządy poszczególnych państw do dotacji i ratowania swoich firm wbrew wolnorynkowym regułom. Kadry tych firm odprawiano, wypłacając wynagrodzenia rekordowej wysokości. Skuteczny w walce z tą patologią współczesnego świata okazał się szwajcarski system demokratyczny.
Senator narodowo-konserwatywnej Szwajcarskiej Partii Ludowej (Schweizerische Volkspartei) Thomas Minder zaproponował ograniczenia w wypłacaniu przez firmy gigantycznych odpraw dla swoich dyrektorów. Bezpośrednią przyczyną inicjatywy senatora była odprawa dla dyrektora szwajcarskiej firmy Novartis. Daniel Vaselli, były absolwent Harvardu, a wcześniej aktywista organizacji marksistowskiej Cercle Gracchus, w czasie pracy w zarządzie potężnego koncernu szybko rozstał się z lewicowymi poglądami. Wyleczyły go z nich wielomilionowe zarobki, które miał zwieńczyć czek na 70 milionów euro, będący odprawą wypłaconą w związku ze zwolnieniem zajmowanego stanowiska. Upublicznienie wysokości odprawy uruchomiło społeczną dyskusję. Z inicjatywy senatora zorganizowano referendum, Szwajcarzy poparli w nim zmiany, które umożliwią kontrolowanie wysokich pensji, nagród i odpraw dla menadżerów dużych spółek. Za zmianami opowiedziało się 68% głosujących. Taki odzew społeczny jest szczególnie znaczący, gdy weźmie się pod uwagę konserwatywno-liberalne poglądy Szwajcarów.
Przegłosowane prawo daje akcjonariuszom spółek możliwość zablokowania wysokich wynagrodzeń, nagród i odpraw dla pracowników wyższego szczebla. Za złamanie przepisów, grozić będą wysokie grzywny, nawet do trzech lat więzienia.
Thomas Minder wyszedł tym samym naprzeciw oczekiwaniom społeczeństwa, które w czasie kryzysu finansowego, musiało dołożyć się do ratowania banków, zaś w tym samym czasie, pensje menadżerów i szefów banków utrzymywały się na wysokim poziomie. Obliczono, że średnie wynagrodzenie szefów największych szwajcarskich firm, wynosiło w 2011 roku ponad 8 milionów euro. Kroplą, która przepełniła czarę goryczy była właśnie informacja o wynagrodzeniu dla odchodzącego prezesa Novartisa. Wróciły pytania co takiego robi menedżer, że zarabia 100–500 razy więcej niż najmniej zarabiający pracownik w firmie? Czy rzeczywiście takie różnice odzwierciedlają ich wkład w sukces firmy? Czy dodatkowe miliony w wynagrodzeniu dla managementu przekładają się na lepsze zarządzanie?
Można usłyszeć opinie, że państwo nie powinno się wtrącać do wewnętrznych spraw firm. Co się jednak stało i jakie argumenty przeważyły, że oparta na liberalnych poglądach demokracja szwajcarska zweryfikowała wydawałoby się podstawowe prawo wolnego rynku?
Otóż debata poprzedzająca referendum, a także doświadczenia ostatnich lat wykazały, że wynagrodzenia menadżerów są sprzeczne z zasadami wolnego rynku i budzą głęboką, społeczną frustrację. Niezadowolenie społeczne ma zagwarantowane w demokracji prawo do swojej manifestacji i w efekcie powstającej debaty do wpływu na legislację. Wynagrodzenia dla kadry zarządzające były wypłacane bez względu na to w jakiej kondycji znajdowała się firma. Jednym ze świeższych przykładów, może być Carsten Kengeter, były szef inwestycyjnej części banku UBS. W ciągu pięciu lat zarobił prawie 40 mln franków (ok. 135 mln zł), mimo że w tym czasie bank ten uczestniczył w manipulacjach wskaźnikiem Libor, a wcześniej wykazał się brakiem dostatecznego nadzoru nad poczynaniami jednego ze swoich maklerów.
Menadżerowie nie partycypują w stratach swojego przedsiębiorstwa, nie oddają swoich wynagrodzeń, jeśli ich firmie nie wiedzie się najlepiej. Wręcz przeciwnie podczas, gdy przedsiębiorstwa, którymi zarządzają tracą na wartości, wypłacają sobie kolejne premie. Teoretycznie w najważniejszych dla spółki sprawach, także związanych z wynagrodzeniami, ostatnie zdanie należy do akcjonariuszy. Jednak w praktyce wielu z nich nie sprawuje nadzoru, zdają się w tym na rady nadzorcze. Na skład rad nadzorczych z kolei często znaczny wpływ ma zarząd, zwłaszcza jeśli prezes sprawuje swoją funkcję przez długi czas. W tej sytuacji trudno się dziwić, że rady zgadzają się na coraz wyższe uposażenia dla kierownictwa firm. Wprowadzone w Szwajcarii regulacje zabraniają przekazywania głosów, ma to wzmocnić akcjonariuszy, którzy aktywnie angażują się w nadzorowanie zarządu. Ponadto coroczne wybieranie rady nadzorczej wzmocni kontrolę, jaką mają nad nią akcjonariusze i polepszy jej pracę.
Debata poprzedzająca referendum i samo głosowanie pokazały solidne podstawy tradycyjnej demokracji szwajcarskiej, której fundamentalną zasadą jest to, że suwerenem jest obywatel i to właśnie on podejmuje „ostateczną” decyzję. W związku z tym co trzy miesiące, obok referendów gminnych i kantonalnych odbywa się referendum ogólnokrajowe. Średnio zadawane są dwa do czterech pytań, a ich wynik jest wiążący. Jeśli parlament dokonuje zmian w konstytucji lub podpisuje ważne międzynarodowe umowy, to referendum musi się odbyć. Aby zwołać referendum z inicjatywy obywateli wystarczy zebrać 100 tys. podpisów (ok. 2 proc. uprawnionych do głosowania) w półtora roku. Taka właśnie sytuacja nastąpiła w przypadku omawianej inicjatywy.
Należy pamiętać, że podjęta przez Szwajcarów decyzja to narzędzie dla akcjonariuszy. To na nich, a nie na aparacie państwowym spoczywa odpowiedzialność, by kontrolować poczynania i wynagrodzenia zarządów. I to jest kolejny przejaw przejrzystego mechanizmu demokratycznego, by politykę odsunąć od biznesu i skoncentrować na realizacji woli obywateli.
Praktycznie natychmiast po wynikach referendum dyskusja na temat wynagrodzeń rozgorzała we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Szczególnie gorąca jest w Niemczech, gdzie w ciągu ostatnich 25 lat wynagrodzenia menadżerów wzrosły o ponad 700%. Wypowiedź kanclerz Merkel wskazuje jednak, że Niemcy nie wykonają decyzji w zakresie wynagrodzeń bez współpracy z pozostałymi krajami Unii. Stawką jest ryzyko, że przegłosowanie przez niemiecki parlament stosownej ustawy może spowodować odpływ kadry do innych krajów.
Szybko się okazało, że Komisja Europejska rzeczywiście zajmie się tym problemem i przed końcem roku ma zaproponować nowe przepisy UE wymagające, by w sprawie wynagrodzeń dla menadżerów obowiązkowo głosowali akcjonariusze firm. Ma to zwiększyć przejrzystość ustalania płac najwyższej kadry. To de facto kopia rozwiązania popartego w szwajcarskim referendum.
Rzecznik Komisji Europejskiej ds. rynku wewnętrznego Stefan De Rynck skomentował wynik szwajcarskiego głosowania: „Odnotowaliśmy to ważne głosowanie w Szwajcarii, a jego rezultat jest jasny. Możemy mieć tylko nadzieję, że inni legislatorzy na świecie pójdą tym śladem. Akcjonariusze spółek powinni brać więcej odpowiedzialności za wynagrodzenia, będziemy więc budować (propozycję legislacyjną) na bazie obowiązkowego głosowania (akcjonariuszy w sprawie wynagrodzeń menadżerów), co jest pomysłem, który został przyjęty w Szwajcarii”. Jego zdaniem, takie obowiązkowe głosowanie akcjonariuszy zwiększy przejrzystość ustalania pensji, zwłaszcza menadżerów najwyższego szczebla. De Rynck przypomniał, że w grudniu Komisja Europejska przyjęła plan unowocześnienia zarządzania korporacyjnego w UE. Już w tym planie wskazano, że przed końcem roku Komisja wysunie propozycję legislacyjną w sprawie ustalania wynagrodzeń menadżerów. Rzecznik przypomniał również, że we wtorek unijni ministrowie finansów mają zatwierdzić wstępne porozumienie z Parlamentem Europejskim w sprawie dyrektywy CRD IV o wzmocnionych wymogach kapitałowych dla banków. Przewiduje ona ograniczenia dodatkowych wypłat dla bankowców do wysokości pensji, a za zgodą udziałowców do dwukrotności pensji.
Wypowiedź rzecznika ma teoretycznie wskazać na aktualne prace Komisji Europejskiej prowadzone równolegle do potrzeb społecznych wyrażonych w szwajcarskim referendum i widoczne w setkach demonstracji w większości europejskich miast, które zmagają się z aktualnym kryzysem gospodarczym. Faktycznie jednak tylko tradycyjny model demokracji, oparty na znaczeniu każdego obywatela i jego pełnej odpowiedzialności za swoje państwo, jest gwarantem przeciwdziałania wszelkim nadużyciom systemu.
Dagmara Chłopicka
Napisz komentarz
- Treść komentarza powinna być związana z tematem artykułu.
- Komentarze ukazują się dopiero po uzyskaniu akceptacji administratora.
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.