Dni kultury i sztuki
(Zam: 22.04.2013 r., godz. 12.21)Używając tego tytułu do felietonu, oczywiście nie mam na myśli żadnego festiwalu, żadnej tzw. animacji kultury, żadnego festynu w sprawie kultury i sztuki. Wiele takich działań często bowiem kulturze zagraża, zrażając do niej odbiorców. Mam natomiast na myśli poczucie wewnętrznego pragnienia kultury i sztuki. Uczestnictwa w jej nadzwyczajnych odsłonach. Przeżywanie jej w aspektach skupienia, dodawania skrzydeł i skrupulatne jej dobieranie.
Źle trafić łatwo. W Polsce wiele jest różnego autoramentu wystaw, festiwali, wydarzeń. Nie zawsze organizatorzy zapewniają odpowiedni poziom tzw. merytoryki kultury. Dlatego wiele osób do kultury się zniechęca. Prezentowana jest im bylejakość, tzw. „liczenie na sztuki”, pośpiech, zaliczenie imprez, wydarzeń, niczym urzędniczych papierów. I najważniejsze, brak entuzjazmu ze strony twórców danych działań. Rozwój kulturalny danego narodu widać po sposobie umiejętności poszukiwania wydarzeń kulturalnych. Umiejętności zabawy kulturą. Pragnienia jej. U nas ten poziom jest stosunkowo niski. Niestety. Pomimo wielości, mnogości przeróżnych wydarzeń, nasze społeczeństwo nie jest wyedukowane kulturalnie, a mnogość wydarzeń nie idzie za jakością. Nie mamy przecież pragnień, by co weekend odwiedzić jakąś wystawę? A jeśli mielibyśmy, to gdzie? Jak? Mówię rzecz jasna o naszych najbliższych okolicach.
Rozmawiałam kiedyś z koleżanką obcojęzyczną. Opowiada, że gdy przyjeżdża do jakiegoś miasta, natychmiast odwiedza kościół, jakąś galerię, ewentualnie muzeum. Potem np. idzie na zakupy. Właśnie w tej kolejności. Tak ją uczono w szkole, że jak się jest w nowym miejscu, trzeba poznać jego kulturę.
U nas nie ma takich pragnień. Nie z naszej winy. Taką mamy edukację w tej chwili. Nie umiemy – jak to się zwykło nazywać socjologicznie – „konsumować wartości dodanych”, bo nam je odebrano, wmawiając społecznie, że tylko dobra materialne: kariera, prestiż finansowy itd. są ważne. Można to zauważyć na najprostszym przykładzie: w Polsce marka samochodu świadczy o prestiżu. A to przecież kompletna bzdura przy możliwościach kredytowych. Kultura i sztuka są tymi dodanymi wartościami. Podstawą egzystencji jest „mieć”. „Być” są już ekskluzywnym dodatkiem.
Jak przeprowadzać edukację kulturalną w swoim własnym domu? To trudne zadanie, ale jest wspaniałą przygodą, Nie można bowiem liczyć, że np. zapisując dzieci na wiele zajęć, zapewnimy im odpowiednią dawkę sztuki, kultury i wykształcimy ludzi na sztukę wrażliwych. Różni mogą być prowadzący, różne poziomy – z tym się zderzamy. I nie chodzi tu o poziom wysoki, w snobistycznym znaczeniu, ale o poziom intelektu, wrażliwości, umiejętności przekazu czegoś innego, niż tylko techniki.
Na szczęście kulturą jest również kontakt z przyrodą. Spacer. Taki zwykły, ale sprawia, że rosną w nas, pączkują wartości dodane. Te nienazwane. Często niezauważalne na co dzień. Na przykład wrażliwość. I tej wrażliwości życzę moim Drogim Czytelnikom.
Daria Galant