Teoria uczuć
(Zam: 01.03.2013 r., godz. 10.00)Współczesne słownictwo pełne jest sprzecznych sformułowań. „Zasób ludzki” na przykład jest pojęciem sprzecznym i odhumanizowanym w całym swoim znaczeniu. Bo można być zasobnym w „coś”. Mam zasobny portfel. Mam zasoby energii.
Słowo „zasób” pochodzi od słów: „za” i „siebie”. Jeśli mam „zasobny portfel”, to mam go „za sobą”, czyli „stoją za mną pieniądze”. Mieć coś za sobą oznacza być w to bogatym. Zasób odnosi się w prostej linii znaczeniowej do… rzeczy. Dlatego „zasób ludzi” jest sprzeczny sam w sobie. Nie można być „zasobnym” w człowieka. Nie można człowieka posiadać. Chyba, że mówimy o niewolnictwie. Ale czy współczesny pracownik nie wykonuje mentalnie pracy bliskiej takiej formie oddziaływania społecznego? Jeden z moich rozmówców opowiada: – Pracuję w „boksie” w wydawnictwie. Mam biurko, oddzielone specjalnymi płytami od następnych biurek. Mam słuchawki na uszach i ciągle dzwonię, mailuję, sporządzam dokumenty. Pracy mam tak dużo, że nie jestem w stanie się z tym uwinąć. Zakończyć. Jestem jak w potrzasku. Męczę się w tym boksie, pracę noszę do domu, kłócę się z szefami, pracownikami. Oni mnie pośpieszają. Ja nie daję rady.
Tak samo, jak używanie pewnych określeń, sprzeczne jest współczesne odczuwanie. Mamy być szybcy i zaradni i mamy nie mieć skrupułów. Jednocześnie mamy żyć chwilą, jak nakazują współczesne poradniki, i tę chwilę umieć zatrzymać. Ale sprzeczność pojawia się później. Poprzez działanie pozbawione skrupułów, po pewnym czasie zaczynamy odczuwać, że coś jest z nami nie tak. Tracimy motywację i orientację, co jest dobre, a co złe. Jak powinniśmy się zachować, a jak nie. Sprzeczne komunikaty, wysyłane przez świat i społeczeństwo, mącą nam w głowie. Mamy przeć przed siebie, ale mamy też analizować swoje życie wstecz, aby nie popełnić takich samych błędów. Mamy być skupieni i mamy być inwazyjni. Uczucia kotłują się we współczesnym człowieku jak wzburzone fale. Powodują stres. Coraz większy.
William James, żyjący na przełomie XIX i XX w., to amerykański psycholog religii, psychofizjolog, prekursor fenomenologii, czyli filozofii zajmującej się obserwacją świata takim, jaki jest on sam w sobie. Bez naszych przyzwyczajeń, domysłów, założeń. James był bratem pisarza Henrego Jamesa. Zajmował się psychologią humanistyczną i stworzył tzw. teorię uczuć, inaczej określaną, jako teoria emocji. Mówi ona o tym, że w człowieku pojawia się pewien wzór reagowania na sytuację i trudno się od tego wyzwolić, a nawet nie ma takiej potrzeby. Należy tylko zdawać sobie sprawę z pewnych wzajemnych oddziaływań i je u siebie obserwować, bez określenia „ja przecież taki jestem”, tylko „widzę, że ja w tym wypadku tak reaguję”. Wtedy można próbować zmieniać negatywne emocje na pozytywny sposób reagowania. Teoria emocji ma mniej więcej taki oto wzór: 1– pojawienie się sytuacji (faktu); 2 – jego odbiór, emocja; 3 – ekspresja cielesna.
Znaczy to, że np. ktoś nam zrobi przykrość w pracy i poczujemy żal. Efektem żalu może być płacz. Lub depresja. Albo ktoś nas obraził. Poczuliśmy gniew. Następnie z gniewu powstał ból głowy. Nasze emocje są ściśle związane z naszym sposobem reagowania na sytuacje. W tradycyjnej medycynie chińskiej mówi się, że gdy człowiek płacze (a płacz jest tam zalecany jako oczyszczenie), wówczas zdrowieje, albo że oczyszcza się jeden z organów wewnętrznych: wątroba. Nie szukając daleko, w naszej kulturze językowej również mamy idiom: „co ci leży na wątrobie?”– pyta kolega kolegę, widząc jego skwaszoną minę. W tłumaczeniu na język literacki, pytanie brzmi: „co ci jest?”. Jak widać, oznacza w zasadzie to samo, co w medycynie chińskiej. Znaczy to, że duch kultury przenikał się wzajemnie i że miały wzajemne powiązania znaczeniowe. Dlatego pamiętajmy maksymę renesansową: „człowiekiem jestem i nic co ludzkie, nie jest mi obce”. I przyjrzyjmy się temu fragmentowi w środku: „nic co ludzkie”. A „zasób ludzki” ludzkim nie jest.
Daria Galant
Tak samo, jak używanie pewnych określeń, sprzeczne jest współczesne odczuwanie. Mamy być szybcy i zaradni i mamy nie mieć skrupułów. Jednocześnie mamy żyć chwilą, jak nakazują współczesne poradniki, i tę chwilę umieć zatrzymać. Ale sprzeczność pojawia się później. Poprzez działanie pozbawione skrupułów, po pewnym czasie zaczynamy odczuwać, że coś jest z nami nie tak. Tracimy motywację i orientację, co jest dobre, a co złe. Jak powinniśmy się zachować, a jak nie. Sprzeczne komunikaty, wysyłane przez świat i społeczeństwo, mącą nam w głowie. Mamy przeć przed siebie, ale mamy też analizować swoje życie wstecz, aby nie popełnić takich samych błędów. Mamy być skupieni i mamy być inwazyjni. Uczucia kotłują się we współczesnym człowieku jak wzburzone fale. Powodują stres. Coraz większy.
William James, żyjący na przełomie XIX i XX w., to amerykański psycholog religii, psychofizjolog, prekursor fenomenologii, czyli filozofii zajmującej się obserwacją świata takim, jaki jest on sam w sobie. Bez naszych przyzwyczajeń, domysłów, założeń. James był bratem pisarza Henrego Jamesa. Zajmował się psychologią humanistyczną i stworzył tzw. teorię uczuć, inaczej określaną, jako teoria emocji. Mówi ona o tym, że w człowieku pojawia się pewien wzór reagowania na sytuację i trudno się od tego wyzwolić, a nawet nie ma takiej potrzeby. Należy tylko zdawać sobie sprawę z pewnych wzajemnych oddziaływań i je u siebie obserwować, bez określenia „ja przecież taki jestem”, tylko „widzę, że ja w tym wypadku tak reaguję”. Wtedy można próbować zmieniać negatywne emocje na pozytywny sposób reagowania. Teoria emocji ma mniej więcej taki oto wzór: 1– pojawienie się sytuacji (faktu); 2 – jego odbiór, emocja; 3 – ekspresja cielesna.
Znaczy to, że np. ktoś nam zrobi przykrość w pracy i poczujemy żal. Efektem żalu może być płacz. Lub depresja. Albo ktoś nas obraził. Poczuliśmy gniew. Następnie z gniewu powstał ból głowy. Nasze emocje są ściśle związane z naszym sposobem reagowania na sytuacje. W tradycyjnej medycynie chińskiej mówi się, że gdy człowiek płacze (a płacz jest tam zalecany jako oczyszczenie), wówczas zdrowieje, albo że oczyszcza się jeden z organów wewnętrznych: wątroba. Nie szukając daleko, w naszej kulturze językowej również mamy idiom: „co ci leży na wątrobie?”– pyta kolega kolegę, widząc jego skwaszoną minę. W tłumaczeniu na język literacki, pytanie brzmi: „co ci jest?”. Jak widać, oznacza w zasadzie to samo, co w medycynie chińskiej. Znaczy to, że duch kultury przenikał się wzajemnie i że miały wzajemne powiązania znaczeniowe. Dlatego pamiętajmy maksymę renesansową: „człowiekiem jestem i nic co ludzkie, nie jest mi obce”. I przyjrzyjmy się temu fragmentowi w środku: „nic co ludzkie”. A „zasób ludzki” ludzkim nie jest.
Daria Galant